Markery zdrowia

Profilowanie funkcjonalno-żywieniowe to całkowicie bezinwazyjna, niedroga metoda oceny stanu zdrowia. Pozwala zorientować się, jakie są słabe punkty naszego organizmu i w jakich obszarach możemy spodziewać się zaburzeń. Marta Mieloszyk-Pawelec tłumaczy, jak wykorzystać tę wiedzę i jak wyniki tego rodzaju testów mogą ukierunkować pracę kosmetologa.

LNE: Przypuśćmy, że ostatnio czuję się przemęczona albo mam problemy ze skórą. Co mogę zrobić, żeby zidentyfikować źródło problemu?
Marta Mieloszyk-Pawelec: Są wskaźniki, które muszą mieścić się w normie, byśmy mogli uznać, że organizm jest zdrowy. Można je nazwać markerami zdrowia. Wiążą się one z prawidłowym modelem żywienia i brakiem zaburzeń zdrowotnych. 

Czy chodzi o wyniki badań laboratoryjnych?
Niekoniecznie. Bardzo przydatne są też komputerowe systemy oceny stanu zdrowia, które opierają się na szczegółowym wywiadzie. To metoda nazywana profilowaniem funkcjonalno-żywieniowym. Pozwala ona stwierdzić, czy nie mamy do czynienia z jakimiś „słabymi terenami”, które potencjalnie mogą stanowić podłoże poważniejszych zaburzeń lub chorób. „Markery zdrowia” ustalają różne organizacje zajmujące się profilaktyką zdrowotną. Na przykład WHO podaje, w jakiej ilości powinniśmy dostarczać sobie codziennie tłuszcze z poszczególnych grup. Na podstawie tego rodzaju wartości tworzone są ankiety i systemy oceny wyników.

Kiedy warto skorzystać z tej metody? 
To propozycja dla każdego, kto chce ocenić swój stan zdrowia. Taki test nie jest skomplikowany ani obciążający finansowo. Warto go wykonać zwłaszcza wtedy, gdy wydaje nam się, że żyjemy zdrowo, a wciąż mamy na przykład bóle stawów, nadwagę czy problemy z cerą. Stworzenie profilu funkcjonalno-żywieniowego często pozwala też wychwycić problemy, jeszcze zanim się one rozwiną i zaczną być w jakikolwiek sposób uciążliwe. W ten sposób można dowiedzieć się, czy możemy wprowadzić w swoim stylu życia zmiany, które pozwolą nam uniknąć rozwoju chorób, albo czy potrzebujemy dokładniejszej diagnostyki w jakimś konkretnym obszarze.

Jak to wygląda w praktyce?
Pytamy z jednej strony o styl życia i sposób odżywiania, z drugiej – o wszelkie zaburzenia zdrowia, samopoczucia, wyglądu. Czy nie ma nawracających infekcji, zmian skórnych, czy pacjentowi nie wypadają włosy. Czy nie występują problemy trawienne, osteoporoza, bóle stawów, złe samopoczucie po posiłkach. Ile pacjent śpi, gdzie mieszka, czy pali papierosy, czy nie ma plomb metalowych. Czy trenuje, czy nie ma problemów z uzyskaniem lub utrzymaniem prawidłowej masy ciała. Pytamy też o wyniki podstawowych badań z zakresu medycyny konwencjonalnej, jak morfologia czy poziom cholesterolu, o to, czy nie ma nadciśnienia albo miażdżycy. Następna grupa pytań dotyczy funkcjonowania układu nerwowego: zaburzeń snu, nadmiernego zmęczenia, wypalenia zawodowego. Są też specjalne pytania tylko dla kobiet (np. o regularność cyklu), dla mężczyzn, dla dzieci. W efekcie otrzymujemy podsumowanie tego, jak człowiek się odżywia i jaki może to mieć na niego wpływ, jak funkcjonuje aktualnie jego ciało i w jakich obszarach możemy spodziewać się zaburzeń. 

O jakich rodzajach zaburzeń mówimy?
Zakłada się, że w organizmie jest siedem głównych „słabych terenów”, czyli najczęściej występujących zaburzeń stanu zdrowia: 

  • Deficyt nienasyconych kwasów tłuszczowych (NNKT). Często można go rozpoznać już na poziomie ankiety – na przykład kiedy ktoś codziennie jada mięso, a nie spożywa w ogóle ryb i olejów tłoczonych na zimno.
  • Hipoglikemia reakcyjna, czyli zaburzenie gospodarki cukrowej. Wiąże się ona z nadmierną glikacją, która uszkadza tkanki, zwłaszcza białka podporowe, do których zaliczamy kolagen. Nie jest to cukrzyca, ale może do niej prowadzić.
  • Kwasica metaboliczna utajona, czyli obniżenie pH tkanek. Przyczyny mogą być różne: złe odżywanie (np.  mało warzyw i owoców), przewlekły stres, zażywanie inhibitorów pompy protonowej. Sprzyja to demineralizacji organizmu oraz zaburzeniom pracy jego buforów. W tkankach gromadzą się mocne kwasy, co prowadzi do spustoszenia, zwłaszcza w kościach. Taki układ w utajeniu trwa latami, prowadząc w końcu do osteoporozy.
  • Zaburzenia układu neuroprzekaźnikowego – zmęczenie, wypalenie zawodowe, nadmierna irytacja. W tym przypadku można pomóc, między innymi dobierając model żywienia i wspierającą suplementację.
  • Zaburzenia pracy jelit – to „słaby teren” o szczególnym znaczeniu. Nawet jeśli jelita nie są zaburzone bardzo mocno, koryguje się go w pierwszej kolejności. Jeśli widzimy znaczące nieprawidłowości, należy zrobić badania w kierunku dysbiozy jelitowej. 
  • Zaburzone mechanizmy antyoksydacyjne, czyli zmniejszona obrona przeciwwolnorodnikowa i denaturacja tkankowa.
  • Przeładowanie toksynami i obciążenie prawidłowej funkcji wątroby. Jesteśmy zalewani przez media informacjami o tym, jakie mogą być źródła szkodliwych substancji, np. bisfenolu A. Tymczasem najważniejsze jest sprawdzenie, czy w przypadku konkretnej osoby istnieje rzeczywiście problem nadmiaru toksyn. 

Jak częste są przypadki takiego przeciążenia toksynami?
W swojej praktyce miałam takie trzy w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy. Nie są to więc wyjątki, ale też nie dotyczy to większości z nas. Toksyny towarzyszyły ludziom zawsze – kiedyś były pochodzenia naturalnego, dziś są w większości sztuczne, ale organizm też w stosunku do nich wykształca mechanizmy obronne. Kłopot pojawia się, gdy ulegają one przeciążeniu lub deregulacji. Wątroba nie nadąża wówczas z prawidłowym metabolizowaniem i eliminowaniem toksyn. Nasze możliwości obronne są ograniczone, tak samo jak w przypadku obrony antyoksydacyjnej.

Czy mówimy tu również o smogu?
Niekiedy tak. Wówczas możemy wspomóc takiego pacjenta odpowiednimi wskazówkami dietetycznymi oraz suplementacją witamin z grupy B. Natomiast z mojej praktyki wynika, że najczęściej większy problem stanowią utajone zaburzenia i nagromadzenie toksyn wewnątrz organizmu niż zanieczyszczenia, które otaczają nas z zewnątrz.

Znamy już słabe punkty, którymi powinniśmy się zająć. Co można zrobić dalej?
Trzy rzeczy, w zależności od potrzeb i możliwości finansowych. Po pierwsze, można zaproponować zmiany w stylu życia w oparciu o samo profilowanie. Można przeprowadzić badania laboratoryjne, np. poziom kwasu moczowego i homocysteiny w przypadku nadmiernej oksydacji. Wreszcie można zrobić dokładne badania z zakresu medycyny funkcjonalnej, gdzie mamy do dyspozycji dużo większe spektrum markerów – możemy sprawdzić funkcjonowanie enzymów komórkowych, stężenia karotenoidów, a także niezbędnych do obrony przeciwwolnorodnikowej kofaktorów, czyli cynku, miedzi i selenu. Jeśli występują problemy z jelitami, możemy przeprowadzić cały panel badań pod kątem dysbiozy. Jedyne, czego w zasadzie nie badamy, to kwasica metaboliczna utajona. Badanie, które to sprawdza, jest bardzo uciążliwe, ale też właściwie niekonieczne, bo ocena symptomów poprzez profilowanie zazwyczaj w zupełności wystarcza.

Do czego właściwie profilowanie jest nam potrzebne przy wprowadzaniu zmian w diecie? Nie wystarczy po prostu zacząć jeść lepiej?
Często zdarza się, że ktoś mimo dobrego modelu żywienia i odpowiednich ćwiczeń nie może pozbyć się swoich problemów, na przykład zredukować nadwagi. Przyczyną może być stan wyjściowy organizmu – bardzo ważny aspekt. Ustalając dietę, suplementację czy program treningowy, musimy koniecznie wziąć pod uwagę, z jakimi zaburzeniami mamy do czynienia na starcie. Ktoś może przyjść do dietetyka i otrzymać poradę, jak w prawidłowy sposób dostarczać sobie odpowiednich tłuszczów, ale jeśli nie będzie ona uwzględniać wyjściowego stanu organizmu, te dawki mogą okazać się niewystarczające. Po prostu jeśli jest deficyt, to trzeba go uzupełnić. Podobnie jeśli w organizmie występuje sytuacja hiperkatabolizmu, czyli nadmiernego zużycia NNKT – może się tak dziać np. ze względu na stan zapalny w jelitach. W takiej sytuacji zazwyczaj oprócz diety potrzeba jest suplementacja i – oczywiście – terapia eliminująca stan zapalny. Profilowanie funkcjonalne pokazuje nam, czym się zająć najpierw. Jeśli tylko znormalizujemy dietę, a nie zajmiemy się stanem jelit, zaburzenia będą się nadal pogłębiać.

Czy są jakieś badania laboratoryjne, które zawsze warto zrobić?
Idealnie byłoby oczywiście, gdybyśmy mogli robić każdemu pacjentowi komplet badań funkcjonalnych, ale byłoby to zbyt skomplikowane i kosztowne. Właśnie temu służy profilowanie – żebyśmy zobaczyli, w jakim kierunku warto się przebadać.

Obecnie wykonuje się coraz więcej testów na nietolerancje pokarmowe. Czy to właściwy kierunek?
Zdrowy układ jelitowy generalnie powinien tolerować wszystkie główne rodzaje pokarmów. Ze względu na rozmaite zaburzenia w organizmie, zwłaszcza w przewodzie pokarmowym, dochodzi jednak do jego deregulacji i wtedy pojawiają się nietolerancje, związane na przykład z nieszczelnością bariery jelitowej. Możemy wyrządzić komuś krzywdę, eliminując z jego jadłospisu na stałe kolejne grupy pokarmów. Często bywa, że ktoś nie toleruje laktozy nie dlatego, że taka jest jego natura, ale z powodu stanu zapalnego w jelitach. Kosmki jelitowe mogą być w takiej sytuacji niewykształcone, a to w ich szczytowej części produkowana jest laktaza. Wykluczenie produktów mlecznych pomoże takiej osobie wyeliminować dolegliwości, ale nie usunie ich przyczyny i za rok czy dwa organizm może zacząć źle tolerować zupełnie inne pokarmy, na przykład kasze. Zaburzona funkcja jelit sprawia, że następuje prezentacja przeciwciał na to, co się akurat je. Jeżeli ktoś ma znaczącą nietolerancję glutenu czy laktozy, to oczywiście musimy wziąć to pod uwagę i rozważyć przynajmniej czasową eliminację tych produktów, ale to nie wystarczy. Dodam jeszcze, że problemem testów na nietolerancję jest brak standaryzacji, co oznacza, że testy różnych firm mogą dawać różne wyniki. 

Które z zaburzeń, o których rozmawiałyśmy, najczęściej przekłada się na problemy ze skórą?
Właściwie wszystkie, choć każde w inny sposób. Deficyty NNKT wywołują suchość lub przetłuszczanie się skóry, alergie, AZS. Problemy z jelitami mogą skutkować różnymi zaburzeniami skóry, zwłaszcza trądzikowymi. Hipoglikemia reakcyjna wiąże się z przyspieszonym starzeniem i zaburzeniami gojenia. Może też wpływać na gospodarkę hormonalną, czego skutkiem będzie skóra łojotokowa z tendencją do głębokich stanów zapalnych. Zaburzenia oksydacji to oczywiście denaturacja tkankowa i przyspieszone starzenie. Zakwaszony organizm sprawia, że skóra jest zmęczona, poszarzała, może być sucha; często występuje łamliwość paznokci i wypadanie włosów.

Czy profilowanie może nam pomóc w wyborze zabiegów kosmetycznych i sposobu pielęgnacji skóry?
Jak najbardziej, choć nie powinniśmy zapominać, że to zmiany w stylu życia są najważniejsze dla naszego zdrowia. Skuteczność samych zabiegów kosmetycznych będzie bardzo ograniczona, gdy nie zajmiemy się przyczynami problemów. Działajmy dwukierunkowo. Na przykład NNKT możemy uzupełniać nie tylko poprzez dietę i suplementy, ale też zewnętrznie, stosując preparaty kosmetyczne. Jeśli mamy do czynienia z kwasicą metaboliczną utajoną, warto wprowadzić zabiegi mineralizujące, na przykład borowinę. Zaburzone funkcje układu nerwowego, stres to oczywiście wskazówka dla kosmetologa, że korzystne będą zabiegi relaksujące, melatoninowe, zwłaszcza dużo masaży. Przeładowanie toksynami oznacza z kolei, że powinniśmy bardzo starannie czytać etykiety kosmetyków i do tego samego nakłaniać klienta – edukować go, by wybierał produkty wysokiej jakości, bez dioksyn czy uwodornionych olejów. Korzystne będą też zabiegi detoksykujące, zwłaszcza drenaże.

Rozmawiała: Olga Filanowska

To tylko fragment
Chcesz wiedzieć więcej?
Zaprenumeruj lub wykup dostępONLINE

LNE kupisz również w Empiku i salonach prasowych
SPRAWDŹ