Retinol po nowemu

Od 1 listopada 2025 r. w całej Unii Europejskiej zaczną obowiązywać nowe limity stężeń retinolu i wybranych estrów witaminy A w kosmetykach oraz dodatkowe wymogi informacyjne dla konsumentów. Co naprawdę się zmieni?

 

Regulacja ma za zadanie uporządkowanie rynku i nakłonienie do spojrzenia na pielęgnację z perspektywy całkowitej ekspozycji na witaminę A, z diety, suplementów i produktów do skóry. Jako kosmetolog nie dostrzegam w nadchodzących zmianach końca skutecznych kuracji, lecz szansę na mądrzejsze, długofalowe podejście do retinoidów.

Od strony praktycznej ważny jest harmonogram wdrożenia.
Od 1 listopada 2025 r. do obrotu w UE mogą trafiać wyłącznie produkty zgodne z nowymi limitami. Preparaty kupione wcześniej, które przekraczają te wartości, mogą być sprzedawane do wyczerpania zapasów najpóźniej do 1 maja 2027 r., co daje gabinetom czas na zaplanowanie reformulacji i rotację stanów. W praktyce oznacza to, że nie dokupujemy już „starych” formuł po 1 listopada 2025 r., ale możemy legalnie wyprzedawać to, co zostało na półkach i w magazynie, w oknie przejściowym do maja 2027 r.

Dlaczego UE ogranicza stężenia?

Punktem wyjścia są w tej sytuacji dane o całkowitej ekspozycji na witaminę A. Jako konsumenci sięgamy obecnie po suplementy częściej niż kiedykolwiek. Równolegle popularność kosmetyków z retinolem i estrami witaminy A wciąż rośnie.

Źródła te sumują się w jeden bilans, przez co u części osób mogą przekraczać wartości uznawane za bezpieczne.

Stąd decyzja, aby ujednolicić limity i wprowadzić obowiązek wyraźnego informowania o obecności witaminy A. Jako specjalistka oceniam, że jest to dobry krok: porządkuje rynek i przesuwa rozmowę z „ile procent?” na „jak mądrze to stosować?”.


Niższe stężenia ≠ niższa skuteczność

W kontekście terapii przeciwstarzeniowych działanie retinoidów można porównać do maratonu, nie sprintu. Skóra przebudowuje się w co najmniej dwanaście tygodni. Wyższe stężenia, choć rzeczywiście mogą działać szybciej, niosą też większe ryzyko powstania rumienia i złuszczania, które niwelują osiągnięte postępy.

Bazując na stężeniach zgodnych z nowymi zasadami można prowadzić pacjentki dłużej i stabilniej, budując tolerancję i wypracowując efekty w przewidywalnym tempie. To właśnie:

  • regularność,
  • technologia formuły,
  • rozsądna częstotliwość aplikacji

są dziś najważniejszymi „parametrami skuteczności”.

Miejsce dla terapii gabinetowych

Są wskazania, w których agresywniejsze podejście ma sens, zwłaszcza w wybranych dermatozach, jak trądzik. Takie preparaty pozostaną jednak od tej pory w gestii specjalistów, nie będą już dostępne na półkach kosmetyków do użytku domowego.

Uważam takie rozdzielenie za korzystne: prowadzenie intensywnej terapii pod kontrolą specjalisty, przy jednoczesnej domowej pracy bezpiecznymi formułami, utrwalającymi i podtrzymującymi efekty.


Reformulacje i alternatywy

Zmiany przepisów uruchomiły falę mądrych reformulacji lub szukanie innych rozwiązań, co w praktyce oznacza:

  1. Laboratoria nie tylko dostosowują obecnie stężenia, ale też inwestują w technologię: stabilizację, enkapsulację i nośniki decydujące o tym, jak retinoid dociera i działa w skórze;
  2. Kosmetolodzy coraz częściej kierują klientki w stronę retinalu, czyli retinaldehydu,który jest o jeden etap konwersji bliżej kwasu retinowego niż retinol i daje satysfakcjonujące efekty nawet przy niższych wskazaniach procentowych, a bywa lepiej tolerowany;
  3. Swoje miejsce ma również nowoczesna rodzina pochodnych retinoidowych oraz składniki funkcjonalne, które synergicznie „wygładzają” kurację, na przykład niacynamid, łagodne PHA czy peptydy sygnałowe;
  4. Bakuchiol nie jest zamiennikiem retinolu, bo nie konwertuje do kwasu retinowego, ale w przemyślanych kompozycjach bywa świetnym partnerem, zwłaszcza w terapiach skóry reaktywnej.


Edukacja i rytuały

Uczę swoje klientki technik warstwowania, potocznie zwanych „kanapkami”:

  • najpierw kojąca baza barierowa,
  • następnie odpowiednia porcja retinoidu,
  • a na koniec krem domykający.

Taki układ pomaga przejść pierwsze tygodnie bez “huśtawek” podrażnień i stopniowo zwiększać częstotliwość aplikacji, gdy skóra adaptuje się do składnika. Niezmiennie pamiętać trzeba przy tym o fotoprotekcji: żadna, nawet najnowocześniejsza formuła nie wygra z UV, jeśli filtr stosowany będzie wybiórczo i opcjonalnie. Gdy kobieta trzyma się planu trzech do pięciu wieczorów z retinoidem tygodniowo, konsekwentnie stosując przy tym ochronę SPF, po kilku miesiącach może zobaczyć w lustrze dokładnie to, na czym jej zależy: gładszą teksturę, wyrównany koloryt i „spokojniejszą” skórę.


Bezpieczeństwo zakupów

Wraz z zamieszaniem wokół przepisów pojawia się pokusa szukania starych formuł poza oficjalnym obiegiem. Przestrzegam przed tym. Retinoidy są wrażliwe na światło i temperaturę, a niewłaściwy transport potrafi zniszczyć ich aktywność. Produkt z niepewnego źródła może być nieskuteczny albo drażniący dla skóry.

W gabinecie stawiam zawsze na jasną komunikację: wspólnie czytamy składy i deklaracje, a preparaty kupujemy tylko z zaufanych źródeł. Dzięki temu mamy kontrolę nad tym, co finalnie aplikujemy na skórę.


Jak układać nowe programy

Jeśli klientka sięgała wcześniej po wyższe stężenia, proponuję przejście na retinal albo na retinol mieszczący się w nowych limitach. Wprowadzam go stopniowo, zgodnie z 12-tygodniową adaptacją, i dbam o komfort bariery, często stosując technikę „kanapki”.

Gdy skóra potrzebuje odpoczynku, robimy przerwy od retinoidu i stawiamy na kojące formuły. Dzięki temu efekty są stabilne, bez sinusoidy podrażnień. Jeśli to pierwszy kontakt z witaminą A, zaczynam od niższych stężeń (0,25–0,3) i cierpliwie buduję tolerancję. Bo liczy się to, co dzieje się po kilku miesiącach, nie po trzech aplikacjach.


Spokój, konsekwencja i mądre formuły

Chcę zostawić kobiety z prostą myślą: niższe stężenia nie przekreślają efektów, tylko zmieniają trajektorię. Mniej fajerwerków na starcie, więcej stabilnych rezultatów w czasie. Jeśli zaufamy procesowi, zadbamy o tolerancję i fotoprotekcję, skóra odwdzięczy się sprężystością, równym kolorytem i zdrowym blaskiem.


Kontekst prawny w pigułce

Unijne przepisy wprowadzają maksymalne dopuszczalne stężenia wybranych form witaminy A w kosmetykach: trzy dziesiąte procenta równoważnika retinolu dla większości preparatów pozostawianych na skórze oraz produktów zmywalnych, a także pięć setnych procenta dla balsamów do ciała. Od 1 listopada 2025 r. do obrotu mogą być wprowadzane tylko wyroby zgodne z tymi limitami, natomiast sprzedaż zapasów starszych receptur jest dozwolona do 1 maja 2027 r. Towarzyszy temu wymóg jasnych informacji dla konsumenta o obecności witaminy A, tak aby mógł uwzględnić dzienną ekspozycję.


Miękkie lądowanie zgodnie z prawem

Najpierw oceniam tolerancję i potrzeby skóry, a następnie sięgam po retinal w rozsądnym zakresie lub po retinol mieszczący się w limitach, ale w stabilnej, dobrze zaprojektowanej formule. Adaptację ułatwia warstwowanie z kremem barierowym i cierpliwe zwiększanie częstotliwości aplikacji w miarę poprawy tolerancji. Każdego ranka wracam do fotoprotekcji, bo to ona decyduje, czy inwestycja w retinoid  rzeczywiście pracuje na korzyść skóry. Po kilku tygodniach widać wygładzenie tekstury i wyrównanie kolorytu bez podrażnień, typowych dla mocniejszych startów.

Autorka: Dagmara Nowak Barańska

To tylko fragment
Chcesz wiedzieć więcej?
Zaprenumeruj lub wykup dostępONLINE

LNE kupisz również w Empiku i salonach prasowych
SPRAWDŹ