Mikroplastik makroproblem

Wydawałoby się, że temat mikroplastiku w kosmetykach jest oczywisty, tymczasem okazuje się, że liczba niuansów i zawiłości jest ogromna. Próbujemy rozłożyć ten problem na czynniki pierwsze z Magdaleną Kaczanowicz, technologiem i chemikiem kosmetycznym, autorką e-booka „Mikroplastik w kosmetykach”. 

 

LNE: Czym właściwie jest mikroplastik?

Magdalena Kaczanowicz: Największym problemem jest to, że nie ma jednej, oficjalnej definicji mówiącej, czym on jest. Podobnie jak w przypadku kosmetyków naturalnych, gdzie różne instytucje certyfikujące mają własne wytyczne. Tak samo jest z mikroplastikiem – inne parametry podaje Cosmetics Europe, inne Europejska Agencja Chemikaliów. Najprościej powiedzieć, że to niewielkie kuleczki o określonej średnicy (zwykle poniżej 5 mm), zrobione z tworzyw sztucznych. Mogą być barwione, ale nie muszą. Nie są biodegradowalne, czyli nie rozkładają się w środowisku, a włożone do kosmetyku zachowują swoją stałą formę. 

 

Brzmi to dość klarownie…

Tak, ale to dopiero początek. Z moich obserwacji wynika, że Europejska Agencja Chemikaliów sama sobie zaprzecza. Liczne substancje, które nie występują w formie stałej lub po włożeniu do receptury zmieniają swoją formę (np. niektóre zagęstniki), nie spełniają jakiejkolwiek definicji mikroplastiku, a za niego są uznawane. Dobrym przykładem jest polietylen. Gdy szukamy tego typu substancji w Internecie, często wyskakuje na pierwszym miejscu „mikroplastikowych list”. Jednak w formie kuleczek, w której dodawano go do peelingów, nie jest już używany, niekiedy bywa w składzie szminek, gdyż zwiększa ich trwałość i stabilizuje kolorowy sztyft. 

Gdzie tkwi haczyk? W takich kosmetykach jest on podgrzewany i stosowany w formie ciekłej, a więc nie spełnia już definicji mikroplastiku (substancja stała). Między innymi dlatego powtarzam do znudzenia, że INCI prawdy nam nie powie, bo owszem, na liście składników znajdziemy polietylen, ale według mnie (i na logikę) to nie mikroplastik.

 

Co zatem faktycznie kryje się pod tym pojęciem?

Mikroplastik jest tworzywem sztucznym o specyficznych parametrach. Z punktu widzenia chemika to polimer, do którego dodaje się barwniki, stabilizatory itp. Potocznie mówiąc – plastik. A mikroplastik ma po prostu bardzo małe cząsteczki. Jeszcze jakiś czas temu takie kuleczki ścierające były bardzo chętnie dodawane do kosmetyków złuszczających. Najpopularniejsze przykłady to poli (metakrylan metylu) czy polietylen. 
I tu kolejny haczyk. Bo tworzywo sztuczne i polimer to nie to samo. Polimer to bazowy, czysty związek chemiczny, a plastik (tworzywo sztuczne) ma jeszcze chemiczne dodatki. Bardzo wiele osób automatycznie uznaje polimery za mikroplastik. Co ciekawe, te pojęcia są mylone nie tylko przez konsumentów, ale także przez wielu producentów. 

Kolejną demonizowaną substancją są akrylany. To świetne zagęstniki, które nie są mikroplastikami, bo nie występują w formie stałej. Znajdują się w większości kosmetyków, ale nawet niektórzy technolodzy mylnie uznają je za niepożądane. Akrylany są polimerami, czyli czystymi substancjami bez dodatków. Tutaj też jest dużo zamieszania.

 

Czy mikroplastik nadal jest obecny w kosmetykach? I po co się go używa?

Zakazano stosowania mikroplastiku w środkach od razu spłukiwanych, a więc żelach do kąpieli, szamponach, peelingach itp. A to, że nadal występuje w preparatach, które pozostają na skórze (pudry, kosmetyki kolorowe), wynika często z braku logiki przepisów i definicji, o których już wspominałam.

To tylko fragment
Chcesz wiedzieć więcej?
Zaprenumeruj lub wykup dostępONLINE

LNE kupisz również w Empiku i salonach prasowych
SPRAWDŹ