Kierunek - dobrostan

Well-being to nie chwilowy trend. To droga do szczęścia i piękna, którą możemy podążać wspólnie z naszymi klientami. Już zawsze.

 

LNE: Jak pani rozumie określenie well-being?

Ludmiła Petrenko: Od zawsze używam określenia wellness, które jest dla mnie komplementarne. Well-being to modna nowa nazwa na dobre samopoczucie, ale nadal zawiera się w nim wellness. Dla mnie to określenie psychicznego i emocjonalnego dobrostanu. Jeżeli ktoś ten dobrostan czuje, jest szczęśliwy, zadowolony i zdrowy.

 

Jaki ten dobrostan ma związek z wyglądem, poczuciem piękna? Czy nie jest naruszany poprzez zmuszanie nas do bycia idealnymi, zawsze pięknymi i wiecznie młodymi?

Wszelkie określenia typu „musisz być…” godzą w dobrostan i samą istotę piękna. Przymiotnik „piękny” odnosi się do całego człowieka. Piękny oznacza pełnowartościowy, a więc obejmujący duchowość, emocje i ciało równocześnie. Chińczycy mówią, że jeżeli coś jest pięknie zrobione lub pięknie podane, jest prawdziwe i prawidłowe. 

Samo słowo „piękny” ma zatem w fundamencie zdrowie i harmonię. To, co prezentujemy na zewnątrz, odzwierciedla nasze wnętrze. Taka właśnie jest moja koncepcja well-being, którą realizuję od 30 lat w praktyce zawodowej.

 

W jaki sposób?

Moje działania są komplementarne, a składają się na nie diagnostyka, tzw. health & beauty plan i realizacja odpowiednio dobranych zabiegów. Na samym początku ustalam z klientkami, na czym oparta będzie nasza współpraca. Tworząc dla niej solidne podstawy i uzgadniając zasady postępowania, możemy przejść do realizacji założonych zadań, modyfikować je w procesie pracy i na końcu ocenić nasze wspólne osiągnięcia. Edukacja i prawidłowa diagnostyka są podstawą do osiągnięcia pożądanego efektu i poczucia psychicznego oraz emocjonalnego dobrostanu każdego klienta. 

 

I klientów nie szokuje takie podejście? Czy ktoś, kto przyszedł na przykład na zabiegi manualne, ujędrniające czy modelujące, chce poddawać się diagnostyce psychoemocjonalnej? 

Nie przeprowadzam takiej diagnozy bez zgody danej osoby. Często „posiadaczka ciała” nie wie, co „posiada”. Dlatego proponuję na samym początku poznać siebie od strony budowy sylwetki i zauważyć, nad czym należałoby popracować, aby uniknąć głębszych wad postawy i narastania problemów fizjologicznych czy skórnych. Dla mnie to najważniejszy punkt programu health & beauty, czyli rozpoznanie.
Zaczynając od pytania: „czy chciałaby pani, żebyśmy porozmawiały na temat cellulitu i jego przyczyn oraz możliwych metod korekcji”, dowiaduję się, czy klientka zgadza się na rozmowę o tym problemie. Zadaję pytania tak, by jej nie urazić i jednocześnie postawić jasną diagnozę wraz z wytycznymi co do dalszych działań. 

Ważne jest, aby podkreślić, kiedy przyczyną stanu rzeczy są problemy o charakterze zdrowotnym (np. komplikacje sercowo-naczyniowe, ograniczenie narządów ruchu), wtórnie odzwierciedlające się w wyglądzie zewnętrznym. Jestem zwolenniczką mówienia, co kryje się za wymuszoną estetyką, która jest tylko „przykrywką” prawdziwych zaburzeń w organizmie. Oczywiście rozmowa jest ostrożna i serdeczna.

 

Jak zatem dalej prowadzi pani rozmowę? 

Najczęściej słyszę odpowiedź, że klientka jest „taką” od dłuższego czasu, ale próbowała różnych sposobów, które się nie sprawdziły i za sprawą rekomendacji trafiła do mnie. Zadaję pytanie, które jednocześnie powinno być deklaracją i „kontraktem”: czy działania, które planujemy wykonać, będą realizowane tylko jednostronnie przeze mnie, a klientka jest stroną bierną, czy będzie to czynna współpraca, czyli klientka wdroży dietę, oczyszczanie i fitness, aby osiągnąć lepsze rezultaty?

To tylko fragment
Chcesz wiedzieć więcej?
Zaprenumeruj lub wykup dostępONLINE

LNE kupisz również w Empiku i salonach prasowych
SPRAWDŹ