Mrowi, podszczypuje, piecze

Peelingi chemiczne to żelazny punkt programu profesjonalnej pielęgnacji. Odpowiednio stosowane, przynoszą znakomite efekty, ale praca z nimi narzuca też pewne ograniczenia.

 

LNE: Czy każdą kurację skóry, zwłaszcza dojrzałej, należy zacząć od peelingów?

Iwona Wójcik: Jeśli występują jakieś defekty, przebarwienia, rozszerzone pory, to jakiekolwiek bardziej inwazyjne zabiegi estetyczne nie przyniosą rezultatu, jakiego klientka oczekuje. Będzie miała pięknie wypełnione usta, spłycony fałd nosowo-wargowy czy podda się wolumetrycznej korekcie owalu, ale efekty nie będą satysfakcjonujące.

Uważam, że jedną z najlepszych form przygotowania cery do zabiegów są peelingi. Mają bardzo szerokie spektrum działania – nie tylko możemy zlikwidować defekt, problem czy znormalizować stan skóry, ale przede wszystkim możemy ją szybko odnowić, dodać blasku, poprawić napięcie, rozjaśnić, obkurczyć pory.

 

Peelingi oparte na jakich substancjach?

Przede wszystkim mamy peelingi bazowe, zawierające składniki, na których pracujemy od lat. To głównie kwas glikolowy w różnych stężeniach, od 3 do nawet 60%, i o różnych pH – do 1,5. W przypadku skóry, która wymaga jedynie poprawy napięcia, rozjaśnienia, odświeżenia, wystarczy 35-procentowy kwas glikolowy. Glikol znakomicie działa u klientek dojrzałych – ich cera uzyskuje taki ładny glow, pięknie odbija światło. Jeśli dodatkowo wykonuje się na niej jakiekolwiek zabiegi estetyczne, to osiąga się wspaniały efekt.

 

A inne sprawdzone preparaty?

Mamy na rynku znakomity roztwór Jessnera oraz kwas trichlorooctowy. TCA ma wielokierunkowe działanie – bardzo ładnie spłyci zmarszczki, obkurczy pory, zredukuje przebarwienia. To jeden z kwasów, które działają bardzo głęboko, czyli na granicy naskórka i skóry właściwej. Przy odpowiedniej liczbie nałożonych warstw preparat wnika głębiej i możemy usunąć defekty, takie jak melasma czy przebarwienia potrądzikowe. Trudno w ich przypadku działać z poziomu kosmetycznego, ponieważ są one głęboko umiejscowione w skórze właściwej i mają często różnego rodzaju podbarwienia – sinawe czy czerwonawe. Z tym kwas TCA radzi sobie doskonale.Czasami ł��czę go z roztworem Jessnera. Kiedy walczę np. z niedoskonałościami, nakładam roztwór Jessnera, a tam, gdzie skóra wymaga regeneracji – zarówno powierzchownej, jak i głębokiej – kładę TCA.

 

Czy to połączenie ma miejsce podczas jednego zabiegu?

Tak. Można np. nałożyć dwie warstwy roztworu Jessnera i pokryć go roztworem kwasu trichlorooctowego. Są na to stworzone doskonałe procedury. Oba te kwasy się samoneutralizują, czyli nie musimy przerywać ich działania. Nakładamy więc 2–3 warstwy danego preparatu na skórę klientki i „wypuszczamy” ją do domu. 

Pod wpływem keratynizacji warstwy rogowej preparat zaczyna się utleniać. Następnego dnia rano klientka oczyszcza twarz delikatnym płynem micelarnym i czekamy na rozwój sytuacji. Jeżeli nałożymy więcej warstw i mamy głębszą eksfoliację, to jesteśmy w stanie uzyskać efekty bardzo podobne do działania lasera CO₂ – naskórek bardzo się łuszczy, przechodzi z barwy jasnej przez brązową nawet do ciemnobrązowej, ale uzyskujemy naprawdę rewelacyjne rezultaty końcowe.

 

W pracy z peelingami kluczowa jest umiejętność obserwowania cery pod kątem granic bezpieczeństwa. Jak się je rozpoznaje? Jak zinterpretować to, co pokazuje skóra?

Przede wszystkim zaczynamy od dobrej diagnozy i wywiadu. Musimy ustalić, czy skóra była kiedykolwiek poddawana peelingom. To pierwsze pytanie, które zadajemy klientce.

 

To tylko fragment
Chcesz wiedzieć więcej?
Zaprenumeruj lub wykup dostępONLINE

LNE kupisz również w Empiku i salonach prasowych
SPRAWDŹ