Co telemedycyna może dać kosmetologii? Czy już nigdy nie będziemy się leczyć i pielęgnować ciała bez telefonu w ręce? A może bez tego nie ma przyszłości? W rozmowie z doktorem Mariuszem Borkowskim okazuje się, że na wiele trudnych pytań są bardzo proste odpowiedzi.
LNE: Postanowiłam nie oceniać zjawiska telemedycyny, tylko przyjąć do wiadomości, że podobnie jak we wszystkich innych aspektach życia rozwój technologii zdalnych jest nieunikniony.
Dr Mariusz Borkowski: Tak, lecz pamiętajmy, że to nadal jest kontakt lekarza z pacjentem, a w kosmetologii z klientem, tylko zdalnie i na konkretnych etapach tej usługi.
Jeśli usługę medyczną czy kosmetologiczną podzielimy na trzy części – procedury przed, sam zabieg i opiekę pozabiegową, to osobiście specjalista wykonuje tylko tę środkową. Ale do tego dojdziemy.
Zacznijmy od podstaw. W przypadku typowych, najpopularniejszych schorzeń lekarz rozmawia zdalnie z pacjentem, stawia diagnozę, przepisuje e-receptę i cały proces konsultacji mamy zamknięty. Kiedyś lekarz nie mógł wypisać zdalnie recepty czy e-zwolnienia, dlatego rozwiązania te były nieefektywne. Obecne regulacje prawne są korzystne dla rozwoju medycznych usług zdalnych, można wystawiać e-recepty i e-zwolnienia, co otworzyło szeroko drzwi przed telemedycyną. Nawet nie podejrzewaliśmy, jak szybko okaże się to bardzo potrzebne.
Bo paradoksalnie w okresie pandemii telemedycyna umożliwiła pacjentom dostęp do leczenia w ogóle.
Właśnie. Telemedycyna, do telekosmetologii nawiążemy za moment, jest odpowiedzią na niedobór lekarzy przy zwiększającej się liczbie pacjentów albo na sytuację, gdy – jak w przypadku Australii albo wielu krajów skandynawskich – są oni rozsiani na wielkim obszarze i mają utrudniony dostęp do specjalistów. Tam zdalność jest koniecznością.
Czy telemedycyna jest nierozerwalnie związana z zaawansowaną technologią? Nie mówię tu o telefonie czy zasięgu sieci, bo to podstawa.
Owszem, mówimy tu o specjalistycznych zdalnych badaniach, jak teleEKG, gdzie są rozwiązania aparaturowe pozwalające zbadać komuś na odległość czynność serca, ciśnienie, temperaturę. Lada moment będą zdalne stetoskopy, pozwalające na odległość zbadać szmer oddechowy badanego. I to jest krok do dalszej algorytmizacji tego procesu, bo telemedycyna bez odpowiednich algotytmów nie ma sensu.
Dlaczego?
Chodzi o to, aby jeden lekarz był w stanie opiekować się coraz większą liczbą pacjentów. W podstawowej opiece zdrowotnej na jednego lekarza przypada dwa tysiące pacjentów, w telemedycynie, uwaga, nawet sto tysięcy! To dzięki algorytmom lekarz jest w stanie poprowadzić proste i przewidywalne przypadki, które mogą być diagnozowane „automatycznie”.
A jak się to ma do kosmetologii, obsługi klienta w gabinecie, gdzie jest miejsce dla usług kosmetycznych na wzór rozwiązań telemedycznych?
Zacznijmy od dermatologii, bo w niej najłatwiej nam będzie znaleźć analogię do kosmetologii.
Chcesz wiedzieć więcej?Zaprenumeruj lub wykup dostępONLINE
LNE kupisz również w Empiku i salonach prasowych
SPRAWDŹ