Kosmetyczka z powołania i pasji

 

 

Pozwólcie Państwo, że się przedstawię: nazywam się Anna Drobny, jestem kosmetyczką. Moja przygoda z tym zawodem rozpoczęła się 30 lat temu… Chociaż nie, tak naprawdę, to już w dzieciństwie.

Będąc nastolatką, uczennicą liceum, wiedziałam, że chcę wykonywać ten zawód. Tak z głębi serca, całą sobą czułam, że to jest to, czym będę się zajmować. A skąd to przeczucie się wzięło? Dlaczego nie miałam żadnych wątpliwości, co będę robić, jak dorosnę, podczas gdy wszystkie moje koleżanki kompletnie nie mały pojęcia, kim chcą zostać w dorosłym życiu? Czasami się zastanawiam, czy miały na to wpływ moje zabawy w „artystę plastyka” w dzieciństwie, kiedy to przerobiłam traktującą o urodzie książkę mojej mamy… w kolorowankę. Musiała to być dla mnie niezwykle ważna książka, bo jest ze mną po dzień dzisiejszy. Stoi w biblioteczce na poczesnym miejscu – pomiędzy innymi pozycjami o tematyce kosmetycznej.

A tak poważnie: 31 lat temu, zaraz po maturze, podjęłam naukę w szkole kosmetycznej, wielce ubolewając, że nie ma studiów na tym kierunku. Pamiętam, że moja nauczycielka, wręczając mi dyplom ukończenia szkoły, pogratulowała mi tymi słowami: „Gratuluję, Anno, moja konkurencjo!”. To był dla mnie ogromny zaszczyt – z panią Barbarą, moją pierwszą nauczycielką, kontakt utrzymuję po dziś dzień.

Pełna zapału do dalszej nauki miałam szczęście dostać się na staż do niezwykle prestiżowego (wtedy znaczyło to kompletnie co innego niż dzisiaj), znanego i szanowanego gabinetu o przedwojennym jeszcze rodowodzie. Właścicielką była pani Łucja, kobieta, jak to się kiedyś mawiało, z klasą. W stosownym czasie złożyłam egzamin czeladniczy. W jego trakcie zwróciła na mnie uwagę przewodnicząca komisji, kiedyś również uczennica pani Łucji, pani Eugenia. Nawiązała się między nami więź, która współczesnym młodym ludziom jest praktycznie obca: mistrz/mentor – uczeń. Pani Eugenia udzielała mi wielu rad i wskazówek, służyła pomocą, wspierała doświadczeniem, a w trudnych momentach również dobrym słowem.

W 1997 r. stanęłam ponownie przed komisją egzaminacyjną i uzyskałam tytuł „mistrza w rzemiośle kosmetyka” (wtedy najwyższy możliwy stopień wykształcenia w zawodzie). W tym samym roku usamodzielniłam się i otworzyłam swój własny, wymarzony gabinet kosmetyczny.

Dzięki umiejętnościom nabytym podczas wielu lat praktyki świadczę usługi z zakresu kosmetyki białej oraz lekarskiej. Największą satysfakcję daje mi jednak wykonywanie zabiegów elektroepilacji, trwale usuwających niepożądane owłosienie. To technika, której korzenie sięgają końca XIX w., i jedyna uznana za dającą trwałe efekty. Metoda ta wymaga od osoby wykonującej zabieg ogromnej precyzji i cierpliwości, a od klientki dyscypliny oraz współpracy i wytrwałości w dążeniu do osiągnięcia wspólnego celu. Jest nim gładka skóra, pozbawiona niepożądanego, często wywołującego ogromne kompleksy, owłosienia. I naprawdę nie ma nic piękniejszego w mojej pracy niż usłyszeć od klientki, że przywróciłam ją do życia, albo że powróciło jej poczucie własnej wartości, że może znów czuć się kobieco, może prowadzić życie towarzyskie, zawodowe bez potrzeby ukrywania swojego problemu i bez obawy, że ktoś go zauważy, bo problem po prostu zniknął… Często słyszę, że dałam szansę na normalne życie osobiste.

Aktualnie piszę pracę licencjacką – będzie poświęcona skuteczności metod usuwania owłosienia. Piszę ją na podstawie mojego doświadczenia zawodowego oraz historii moich klientek...

To tylko fragment
Chcesz wiedzieć więcej?
Zaprenumeruj lub wykup dostępONLINE

LNE kupisz również w Empiku i salonach prasowych
SPRAWDŹ