Makijażowa sztuka ulicy

W jakim kierunku idą makijażowe trendy i czy to nadal pokazy mody są wyrocznią w kwestii make-upu? O najnowszych tendencjach i kolorystycznych eksperymentach rozmawiamy z makijażystą Sebastianem Gradzikiem, którego spotkacie na 44. Kongresie LNE.

 

LNE: Czy możesz nam zdradzić, jaki makijaż będziemy nosić tej wiosny?

Sebastian Gradzik: Oczywiście! Tak naprawdę pracowaliśmy na tym już jesienią 2022 roku nad backstage’ach pokazów mody. Najwięcej uwagi poświęcaliśmy wyglądowi skóry. Cera ma być pełna naturalnego blasku. Sięgaliśmy po pudry i podkłady bardzo lekkie, dające satynowe wykończenie. Umówmy się: żadna skóra sama z siebie nie jest tak promienna, więc walczymy o naturalny efekt, ale z lśniącym, satynowym połyskiem. Podkreślam jednak, że ta tendencja nie ma nic wspólnego z użyciem rozświetlaczy pełnych połyskujących drobinek. 

 

Czyli w nadchodzącym sezonie rezygnujemy z tego rodzaju kosmetyków?

Powoli odchodzimy od tej mody. Połyskujące drobinki w kosmetykach są coraz mniejsze, a przez to wyglądają subtelniej. Zmieniły się też techniki aplikacji takich produktów. Nie wcieramy ich w skórę, tylko nakładamy, wykonując obszerne, koliste ruchy pędzla, żeby uzyskać efekt rozproszonego światła. Coraz częściej zamiast rozświetlaczy w kamieniu sięgamy to te lżejsze – w płynie, w żelu czy w kremie. Ich efekt jest zdecydowanie delikatniejszy i to modny kierunek. 

 

Czy wobec tego dobrze rozumiem, że trendem w makijażu jest... pielęgnacja?

Tak, bo rezultat, o którym mówiłem, osiągniemy tylko na dobrze wypielęgnowanej, zadbanej skórze. I dlatego zanim sięgniemy po kosmetyki kolorowe, cera musi być naturalnie promienna. Kiedyś podczas pracy na sesjach czy pokazach aż tak nie zwracaliśmy na to uwagi – nakładaliśmy bazę, a zaraz potem kolor. To się zmieniło. Teraz aplikujemy kosmetyki nawilżające, maseczki i masujemy twarz modelki przed jej pomalowaniem. Skóra sama z siebie, nawet bez podkładu i korektora, ma już wyglądać bardzo dobrze. 

 

A co z podkładami? Chowamy je do szuflady?

Nie, ale nakładamy ich mniej, bo cera po pielęgnacji i stymulacji masażem ma już swój glow. Coraz częściej łączymy kosmetyki do makijażu z tymi do pielęgnacji, np. do podkładu dodajemy odrobinę kremu, serum czy olejku. Tak uzyskujemy efekt „drugiej skóry”. Ja sam testuję podobne rozwiązania i mam kilka fajnych odkryć. To zresztą nie jest wyłącznie trend z pokazów mody – to już widać na ulicach: nakładamy na skórę znacznie mniej fluidu. Klasyczne matowe podkłady zaczynają być passé, ale oczywiście makijaż to zabawa i każdy z nas może nosić to, co lubi i w czym się dobrze czuje. Choć nawet uwielbiające efekt mat influencerki pokazują się dziś z lśniącą, naturalną cerą.

Oczywiście uzyskanie takiego efektu nie jest łatwe, bo dziś mamy różne problemy ze skórą, ale warto próbować wypracować swoją technikę, a zapewniam, że nawet lekkim make-upem można ukryć drobne niedoskonałości. 

 

 

Stawiamy na lekkie podkłady w stylu glow

 

 

Te zmiany widać też w formułach produktów?

Konsystencje kosmetyków zdecydowanie zyskują na lekkości. Są delikatniejsze, rzadsze i można aplikować je warstwowo. Nic się nam nie zroluje, bo fluidy mają wodną teksturę. 

Od kilku sezonów coraz więcej marek wprowadza do podkładów składniki pielęgnacyjne: nawilżające, wygładzające i ochronne. Produkty tego typu, nazywane hybrydowymi, to już standard na rynku. Dziś kosmetyk do makijażu ma nie tylko dawać kolor, lecz także pielęgnować skórę – to ważna zmiana, od której nie ma już odwrotu. Niacynamid, kwas hialuronowy, ekstrakty roślinne są już standardowymi substancjami w recepturach podkładów. Z drugiej strony marki pielęgnacyjne tworzą wielofunkcyjne preparaty, łączące np. serum i krem. Kosmetyczny multitasking w pełnej krasie. 

 

Muszę cię o to zapytać: czy moda na cienkie brwi naprawdę powraca?

Nie, możesz być spokojna (śmiech). Miały już wrócić w poprzednim sezonie, ale na szczęście to się nie przyjęło. Myślę, że najmodniejsza będzie naturalna stylizacja brwi. Przestaniemy je tak mocno wyczesywać do góry, odejdziemy też od przerysowanego, graficznego efektu. Kredki i linery odstawimy na rzecz pudrowych, delikatnych produktów do malowania czy uzupełniania ubytków włosków. 

Ja zwróciłem też uwagę na trend smoky brows czyli efekt przydymionych, pomalowanych cieniem brwi. To zapewnia im zagęszczenie, ale pomaga zachować naturalny kształt łuków. Więc spokojnie, cieniutkie kreski á la lata dziewięćdziesiąte nie wrócą. 

 

I najważniejsze dla mnie pytanie: co z makijażem ust?

Tu będzie się działo! Przestajemy się bać kolorów i odkładamy na bok bezpieczne odcienie nude. Nie zauważyłem jednego, modnego koloru, więc można zaszaleć. Pojawia się też stary-nowy odcień czerwieni – wiśniowy. To, co jest charakterystyczne dla nadchodzącego sezonu, to wykończenie lekko winylowe, czyli z połyskiem. Błyszczące pomadki w intensywnych kolorach to jest to! 

Fajnym trikiem jest nałożenie konturówki czy szminki o przedłużonej trwałości i dopiero na to błyszczyka do ust. Nie musicie więc chować swoich matowych pomadek – wystarczy nałożyć na nie odrobinę połyskującego balsamu. 

 

Kreska na powiece pozostaje modna? 

Tak, eyeliner to jeden z silniejszych trendów, ale sama kreska nie będzie klasyczna. Raczej stawiamy na kreatywność i wariacje na temat standardowych linii. Pierwsze podejście do tego trendu było widać już zimą. Kreski będą grubsze, pojawią się nie tylko na górnej, lecz także na dolnej powiece. Co więcej, linie nie muszą być graficzne, wyraziste. Mogą mieć roztarte kontury, być przydymione. 

Drugim ważnym trendem jest tzw. soft grunge look, czyli efekt przydymionych, nawet powiedziałbym przybrudzonych powiek w grunge’owym klimacie. Widzimy to na wybiegach, ale też poprzez popularne seriale ten trend trafił już na ulice. 

 

 

Brokat? Modny będzie efekt „rybiej łuski”

Wiśniowe pomadki wracają do łask

 

 

Czy to nie są aby trendy dla nastolatek? Co z kobietami po czterdziestce?

Po dwudziestu latach pracy w branży jedno wiem na pewno: trzeba się akceptować i malować tak, by dobrze się czuć. Nawet jeśli mamy opadające powieki, a skóra nie jest tak jędrna jak dekadę wcześniej, bawmy się makijażem i kreujmy swój wizerunek zgodnie z tym, co się nam podoba. Jeśli kobieta ma 60 czy 70 lat i ma ochotę na kolorową kreskę na powiece, dlaczego miałaby jej sobie odmówić? A jeśli ma opadającą powiekę i linia nie będzie widoczna, niech weźmie tę chabrową, mocną kredkę i podkreśli powiekę dolną. Eksperymentujmy i bawmy się kolorem. 

Kiedy mamy zmarszczki wokół ust, nałóżmy pod gloss trwałą pomadkę. To zapobiegnie rozpływaniu się koloru. Jeszcze jedna wskazówka, jeśli chodzi o podkłady: przy cerze dojrzałej sprawdza się zasada „im mniej, tym lepiej” i warto z niej korzystać. 

W mojej ocenie najgorszą rzeczą, jaką możemy zrobić, jest powstrzymywanie się od tego, na co mamy w makijażu ochotę. 

 

Czy na wiosenne i letnie festiwale warto zaopatrzyć się w brokaty i inne wyraziste gadżety?

Same brokaty nie wracają do trendów, no chyba że te transparentne, bardzo subtelne. Tu postawiłbym na efekt połysku imitujący rybią łuskę, nie na neonowe drobiny i perełki. Przeglądając trendy, zauważyłem, że nawet jeśli na powiekach pojawiały się kolory, to raczej lekkie pastele, mocno rozbielone. 

 

 

Lśniące, winylowe usta to hit sezonu

 

 

A co ciebie zachwyciło w ostatnim czasie?

Testuję różne wersje pielęgnacji hybrydowej. Mieszam takie kosmetyki z podkładami, pudrami i udaje mi się uzyskać niezwykły wręcz efekt glow. Dodaję krem-serum do pomadki i używam jako różu. Lubię takie wielofunkcyjne kosmetyki, bo dają dużą swobodę w pracy i pozwalają szukać nowych rozwiązań, a nawet łamać reguły. 

Wypróbowuję też technikę make-up sandwich, czyli kanapkowej aplikacji produktów: pielęgnacja – makijaż – pielęgnacja. Badam, jak to się sprawdza w praktyce. I jest dobrze.

 

Czy w ogóle można jeszcze mówić o sezonowych trendach w makijażu? Dziś tyle tendencji i wpływów wzajemnie się przenika…

Zaczęliśmy stawiać na to, żeby nie podążać ślepo za trendami, nie tylko w makijażu, lecz także w modzie. Stawiamy na komfort, dobre samopoczucie i nie chcemy być szufladkowani na podstawie wyglądu. To dobre zmiany. Oczywiście marki makijażowe, sugerują nam pewne kierunki, ale inspirują nas do tworzenia kreatywnych stylizacji. To czasy indywidualności i to chyba ona jest najważniejszym trendem. 

 

 

Wypielęgnowana cera zawsze w trendach

Modne brwi – naturalne i pudrowe

 

 

A gdzie ty szukasz inspiracji?

Kiedyś lubiłem oglądać prace makijażystów z całego świata. Dziś skupiam się na tym, co mnie otacza, obserwuję, co nosi ulica. Może to kwestia wieku (śmiech). Patrzę, jak malują się młodzi ludzie, jakie kreski noszą na powiekach, po jakie kolory pomadek sięgają, jak łamią standardy. To dla mnie najciekawsze obserwacje, bo ludzie mają fantazję i nie boją się eksperymentować. 

Makijaż noszą mężczyźni i nie mówię tu o stylizacjach w stylu drag queen, tylko o tzw. beauty boyach, którzy makijażem podkreślają swoją męskość. Zdjęcia w social mediach nie są już odkrywcze, raczej odtwórcze. To ulica dziś jest najbardziej inspirująca, wyznacza trendy. 

 

Rozglądajmy się więc uważnie! Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała Agnieszka Wróblewska

 

cossmeo.pl

To tylko fragment
Chcesz wiedzieć więcej?
Zaprenumeruj lub wykup dostępONLINE

LNE kupisz również w Empiku i salonach prasowych
SPRAWDŹ