Nie ten kolor, nie ten kształt albo po prostu zmiana pomysłu na swój wygląd – usunięcie makijażu permanentnego jest możliwe, ale wymaga wiedzy, doświadczenia i cierpliwości.
LNE: Na rynku jest bardzo wiele preparatów typu remover do usuwania makijażu permanentnego. Na jakie kategorie można je podzielić?
Magdalena Bogulak: Niemal każda firma, która zajmuje się makijażem permanentnym i ma w ofercie pigmenty, wprowadza również preparat do ich usuwania, czyli remover. Możemy je podzielić ze względu na składniki, które są w nich zawarte – mamy więc removery zasadowe, kwasowe i solne. To oczywiście podstawowa klasyfikacja, a firmy swoje produkty indywidualizują.
Na jakich składnikach opierają się formuły poszczególnych rodzajów tych produktów?
Kwasowe zawierają zwykle kwas mlekowy, trójchlorooctowy czy glikolowy, które powodują „wypalenie” pigmentu. Uważam, że nie są one do końca bezpieczne, zwłaszcza jeśli pracuje nimi osoba bez dużego doświadczenia, bo bardzo łatwo wtedy o blizny. Dzieje się tak dlatego, że podczas zabiegu trzeba otworzyć dużą powierzchnię skóry i użycie kwasu może spowodować powstanie rozległych strupków, którym towarzyszy bliznowacenie. W efekcie mogą pozostać blizenki i odbarwienia. Należy też mieć świadomość, że im niższe pH mają preparaty, tym większe stanowią zagrożenie.
Dostępne są też removery z lekkimi kwasami owocowymi, np. cytrynowym. Są przeznaczone do usuwania płytkich pigmentacji, po których pozostała tylko poświata.
Inna kategoria to removery, które zawierają sole morskie. To hipertroficzne roztwory, które działają na zasadzie osmozy – sól jest wprowadzana w skórę, a barwnik jest z niej wypychany. Ten rodzaj preparatów stosuje się tylko przy delikatnych, jasnych i bardzo płytkich pigmentacjach.
Sama jestem natomiast zwolenniczką stosowania preparatów zawierających zasady, zwłaszcza niskozasadowych. Trzeba pamiętać, że im wyższa zasadowość, tym preparat robi się bardziej niebezpieczny. Chociaż można osiągnąć bardzo dobre efekty, jeśli potrafi się na nim pracować. Removery zasadowe mogą zawierać wodorotlenek wapnia czy sodu, a więc składniki, które występują również w barwnikach do makijażu i są z nimi kompatybilne. Jeśli substancje obecne w removerach są dopasowane do pigmentu, a nie do skóry, będą dla niej bezpieczne. W removerze, na którym pracuję, zasada łączy się z barwnikiem, wyciąga go na zewnątrz, a nie łączy się z komórkami skóry. W przeciwnym razie zabieg mógłby pozostawić widoczne blizny.
Oprócz składu removera liczy się również technika pracy.
Najważniejsze, żeby nie „przeorać” skóry, nie zedrzeć jej, ponieważ wtedy powstaje duży strup i rośnie ryzyko, że pozostanie blizna. Technika, którą wykorzystuję, polega na nakłuwaniu igiełką tkanek w odpowiedni sposób.
Chcesz wiedzieć więcej?Zaprenumeruj lub wykup dostępONLINE
LNE kupisz również w Empiku i salonach prasowych
SPRAWDŹ