Terapie trychologiczne uczą pokory i cierpliwości, bo włosy nie są uprzywilejowane pod kątem otrzymywania składników odżywczych. Najpierw organizm ratuje wątrobę, serce, płuca i nerki. Włosy są „karmione” na końcu, bo nie są niezbędne do przeżycia.
LNE: Holistyczne podejście do trychologii zakłada, że ogromny wpływ na stan skóry głowy i kondycję włosów ma to, co jemy. Dlaczego nowoczesna trychologia bez odpowiedniego podejścia dietetycznego nie ma racji bytu?
Karolina Czyżowska: Myślę, że coraz więcej osób ma świadomość tego, jak ogromny wpływ na kondycję całego organizmu ma dieta. Właściwe odżywianie odgrywa kluczową rolę w zdrowiu skóry głowy i prawidłowym wzroście włosów. Bez uwzględnienia tego aspektu nowoczesna trychologia nie może pełnić swojej funkcji w kompleksowym podejściu do zdrowia włosów. Właściwa dieta wpływa na zdrowie skóry głowy i włosów na kilka sposobów:
- jest fundamentem dla prawidłowego wzrostu włosów, a priorytetem dla skóry jest utrzymanie we właściwej kondycji bariery hydrolipidowej, zapewnia to poza pielęgnacją odpowiednie nawodnienie organizmu z racji tego, że warunkuje ono utrzymanie prawidłowego nawilżenia skóry głowy,
- spożycie tłuszczu jest kluczowe dla produkcji sebum i utrzymania równowagi lipidowej,
- aby włosy mogły wzrastać, potrzebują budulca, którym jest białko, właśnie to, które dostarczamy z diety,
- istotne dla wzrostu włosów są witaminy (zwłaszcza A, C, E i D), oraz składniki mineralne (np. żelazo, cynk) i kwasy tłuszczowe omega-3, które wspierają zdrowy wzrost włosów oraz zapobiegają ich łamliwości i wypadaniu,
- dieta powinna być zasobna w przeciwutleniacze, co pomaga zwalczać stres oksydacyjny, który może prowadzić do uszkodzeń w obrębie włosów i skóry głowy,
- unikanie nadmiaru cukru, kwasów tłuszczowych trans może być pomocne w zmniejszaniu stanu zapalnego skóry, który bywa powiązany z różnymi problemami skóry głowy, takimi jak łuszczyca, łojotokowe czy atopowe zapalenie skóry.
Myślę, że można byłoby tutaj opisać jeszcze wiele aspektów, bo tak duże znaczenie ma dieta w kontekście trychologicznym. Holistyczne podejście, które obejmuje i łączy zarówno aspekty pielęgnacyjne, jak i dietetyczne, jest kluczowe dla osiągnięcia zamierzonych efektów i utrzymania włosów we właściwej kondycji. To prowadzi do lepszych wyników terapeutycznych i długotrwałego zdrowia włosów.
Gdyby miała pani wymienić trzy rzeczy, które są przełomem w nowoczesnej, współczesnej trychologii – co by to było?
Jednym z przełomów jest dla mnie spojrzenie na włosy przez pryzmat jelit i diagnostyki wszelkich dolegliwości jelitowych. Z mojej strony wyglądało to tak, że najpierw zaczęłam pracę jako dietetyk kliniczny, dlatego też często miałam do czynienia z pacjentami, którzy borykają się z różnymi dolegliwościami jelitowymi, bo w tym kierunku się wyspecjalizowałam. Prowadząc dietoterapie, podczas wizyt kontrolnych bardzo często słyszałam od pacjentów w wywiadzie, że oprócz ustąpienia dolegliwości, z którymi się zgłosili, w końcu przestały także wypadać im włosy i nastąpił ich odrost. Z racji tego, że także ukończyłam studia na kierunku kosmetologia i od zawsze pasjonowały mnie włosy, postanowiłam poszerzyć wiedzę w tym kierunku. Dlatego łatwiej było mi dojść do tego, jak ogromny wpływ na stan i kondycję włosów mają jelita. Dzisiaj już wielu specjalistów w zakresie trychologii ma świadomość tego połączenia.
Ponadto do przełomowych elementów współczesnej trychologii zaliczyłabym także egzosomy oraz trend długowieczności, a więc spojrzenie na skórę głowy poprzez spowalnianie procesów starzenia. Jeszcze lata temu tak dużo nie mówiło się o skórze głowy, zazwyczaj skupialiśmy się na włosach.
W aspekcie pielęgnacyjnym dodałabym jeszcze przełom, jakim było podejście skinification, czyli traktowanie potrzeb skóry głowy, tak jak traktujemy potrzeby twarzy. Chodzi głównie o utrzymanie równowagi w pielęgnacji, a więc pomiędzy etapem złuszczania, oczyszczania i nawilżania. O nałożeniu kremu po oczyszczaniu czy peelingowaniu twarzy każdy pamięta.
A przecież skóra głowy także potrzebuje nawilżenia, zwłaszcza po zastosowaniu peelingu i oczyszczeniu jej szamponem. Tutaj z pomocą przychodzą wszelkie produkty nawilżające do skóry głowy, takie jak maski, serum czy lotiony nawilżające – przeznaczone do skóry głowy.
Co jest najtrudniejsze w kontakcie z pacjentami? Przypuszczam, że niecierpliwość i irracjonalna chęć szybkich efektów?
Najtrudniejsze są zawsze początki w pracy z podopiecznym, ponieważ oprócz zaleceń trzeba pacjentowi uświadomić, że terapia to proces, który może w niektórych przypadkach długo trwać. Natomiast do mnie trafiają już bardzo często osoby, które są świadome, wtedy łatwiej się pracuje. Faktycznie dość trudnym aspektem jest niecierpliwość i chęć osiągnięcia efektów jak najszybciej, za wszelką cenę. A terapie trychologiczne niesamowicie uczą pokory i cierpliwości. Wynika to z faktu, iż włosy nie są uprzywilejowane pod kątem otrzymywania składników odżywczych, więc często nawet po wdrożeniu zmian w diecie i odpowiedniej suplementacji organizm w pierwszej kolejności poświęci te składniki na wsparcie istotniejszych dla niego narządów, takich jak wątroba, serce, płuca czy nerki.
Włosy otrzymują składniki odżywcze dopiero w dalszej kolejności, bo nie są organizmowi niezbędne do życia i nie są dla niego istotne, a dla nas – choćby z punktu widzenia psychologicznego – owszem. Dlatego czasami musi upłynąć sporo czasu, aby zauważyć rezultaty wprowadzonych działań, a wiemy, że na przestrzeni tego czasu łatwiej stracić motywację czy być niekonsekwentnym.
Owszem, często zdarzają się także przypadki, kiedy naprawdę efekty mamy ekspresowe. Uważam, że bardzo ważnym aspektem w pracy trychologa jest odpowiednia edukacja podopiecznych oraz wsparcie i empatia na każdym etapie prowadzonej terapii. Stąd łatwiej o wspólny sukces.
Jest pani niesamowicie piękną kobietą o zadbanych włosach, wizytówką swojej marki osobistej. Czy to pomaga w pracy? Skoro sama pani tak wygląda, to znaczy, że wdraża pani w życie to, co rekomenduje innym, prawda?
To ogromny komplement dla mnie z ust tak wspaniałej i ciepłej kobiety. Doceniam i naprawdę bardzo dziękuję za te słowa. Myślę, że kiedyś nie doceniałam swoich włosów, a wręcz na pewno tego nie robiłam. Po prostu od zawsze takie były i się na nich nie skupiałam. Moje podejście się zmieniło, odkąd zaczęłam się spotykać na co dzień z kobietami, które pokazały mi, jak wiele dla nich znaczy utrata włosów, jak bardzo negatywnie może odbić się na kondycji psychicznej, ale i każdym innym aspekcie życia.
Jestem bardzo empatyczna, przez co niejednokrotnie podczas wizyt zdarzało mi się wzruszać razem z moimi pacjentkami (panowie rzadziej okazują emocje, przynajmniej u mnie w gabinecie). Ponadto sama kiedyś borykałam się z epizodem nadmiernego wypadania włosów, a także nieudanym cięciem fryzjerskim.
To wszystko sprawiło, że zaczęłam postrzegać swoje włosy zupełnie inaczej. Mało tego, inne kompleksy przestały mieć dla mnie znaczenie. Z czasem zdałam sobie sprawę, że geny, którymi zostałam obdarzona, nie są mi dane na zawsze i nie jestem chroniona żadną magiczną peleryną. Dlatego wszystkie zasady dbałości o włosy stosuję u siebie.
Doceniam to, że jestem zdrowym człowiekiem i chcę innym pomagać w przywracaniu zdrowia, a że mogę to robić przez pryzmat włosów, tym bardziej mnie cieszy. To zazwyczaj najbardziej motywuje człowieka do zmian – aspekt wizualny. I to zauważam w swoim gabinecie. Pacjenci uświadamiają sobie, że jeśli nie zadbają kompleksowo o siebie i o swoje zdrowie, trudniej będzie im uzyskać efekt zdrowych i pięknych włosów. Na pewno moje są pomocne w mojej pracy, bo prócz tego, co dostałam od natury, świadomie o nie dbam i pokazuję pacjentom, że każdy może być narażony na ich utratę, a ja działam u siebie profilaktycznie, aby jeszcze długie lata się nimi cieszyć.
Bez jakich topzabiegów nowoczesna trychologia nie mogłaby przynosić spektakularnych efektów?
Myślę, że wymieniłabym laseroterapię, mezoterapię igłową i mikroigłową, a także nowość, czyli zastosowanie egzosomów, które są przełomem w trychologii. Te zabiegi sprawdzą się u osób borykających się z zaawansowanym problemem utraty włosów, u których sama dieta czy suplementacja może nie być wystarczająca, choć nadal jest ważna.
A są zabiegi i kuracje, które do niedawna były hitem w gabinetach, lecz niestety nie sprawdziły się na dłuższą metę?
Patrząc na to, jak dynamiczne zmiany zachodzą na rynku w wielu branżach, sądzę, że mimo równie dynamicznych zmian i postępów nauki w zakresie trychologii nie ma zabiegów, które by się nie sprawdzały. To dlatego, że efekt zależy od tego, czy zabieg był właściwie dobrany, a także od ogólnego stanu i kondycji organizmu.
Jednak trafiają do mnie sprzeczne informacje od pacjentów dotyczące wielu zabiegów. Że u jednych ten sam przyniósł spektakularne efekty, u innych zupełnie ich nie było. Dlatego warto podchodzić indywidualnie do każdego i zaopiekować nim kompleksowo. Nie ma nieskutecznych procedur, mogą być tylko nieodpowiednio dobrane lub – uwaga – podstawowa przyczyna utraty włosów nie została właściwie zdiagnozowana. Stąd powód, by zabiegi zawsze warto traktować jako uzupełnienie kuracji.
Jakich procedur trychologicznych pacjentki/ci nie lubią szczególnie, unikają ich, boją się lub nie wracają na kolejne z serii?
Nikt z nas nie lubi bólu, a niestety niektóre zabiegi bywają nieprzyjemne. Wszystko także zależy od progu bólu konkretnego pacjenta. Wiele osób nie lubi igieł, co może wynikać z negatywnych doświadczeń związanych z nimi i osobistego lęku. Zatem do mniej lubianych procedur należy mezoterapia igłowa oraz mikroigłowa.
Natomiast nie zdarzyło mi się, żeby ktoś nie wrócił na zabieg, naprawdę moi podopieczni są bardzo dzielni i konsekwentni. Tym bardziej jeśli widzą efekty kuracji, to zawsze jest głównym motywatorem i wtedy zapomina się o całym bólu.
Pacjenci uświadamiają sobie, że jeśli nie zadbają kompleksowo o siebie i o swoje zdrowie, trudniej będzie im uzyskać efekt zdrowych i pięknych włosów.
A miała pani przypadki spektakularnych metamorfoz włosowych z pacjentkami – od bardzo słabych włosów po widoczną poprawę gęstości i jakości czupryny?
Zdecydowanie tak, nawet miewam je bardzo często i oczywiście chętnie chwalę się nimi w moich mediach społecznościowych. To także daje motywację i nadzieję osobom, które przestały wierzyć, że uda im się odzyskać utracone włosy.
Często sama bywałam zaskoczona efektami, bo choć jestem zawsze optymistką, zdaję sobie sprawę, że niejednokrotnie jesteśmy ograniczeni, zwłaszcza skutkami upływu czasu. A trafiają do mnie pacjenci, którzy borykają się z problemem nawet kilkanaście lat. Uwielbiam to zaskoczenie, kiedy po roku czy dwóch od zakończenia kuracji dostaję od podopiecznych zdjęcie już pełnych efektów z podziękowaniami.
To proszę opowiedzieć o kilku takich spektakularnych metamorfozach, pani ulubionych.
Bardzo chętnie. Myślę, że każdy przypadek jest w jakimś sensie moim ulubionym, bo za każdym kryje się niesamowita i niepowtarzalna historia.
Jedną z pacjentek, której historią dzieliłam się na wielu konferencjach, była młoda dziewczyna cierpiąca na łysienie plackowate, która pod moimi skrzydłami zmieniła całe swoje życie. Niesamowite było to, że widziałyśmy się tylko raz, bo na co dzień mieszka w Niemczech (jest Polką) i działałyśmy później już tylko online. Dziewczyna przeszła wiele zabiegów w klinikach w Niemczech, była pod opieką świetnych dermatologów. Niestety, mimo terapii łysienie postępowało. Pod moją opieką zaczęłyśmy działać kompleksowo, uzupełniłyśmy niedobory, poszerzyłyśmy diagnostykę pod kątem infekcji i zaburzonego wchłaniania w jelitach. Niesamowite było to, że moja podopieczna wysyłała mi zdjęcia zdrowych posiłków, a także zdjęcia z gór, gdzie szukała wyciszenia, praktykowała wdzięczność, uczyła się technik oddechowych i pracy nad emocjami oraz stresem. Była wdzięczna za to, że dotknęła ją ta choroba i dzięki niej nauczyła się patrzeć na życie z zupełnie innej perspektywy, a ja temu wszystkiemu i jej przemianie mogłam się przyglądać. To było piękne, a jeszcze piękniejsze jest to, że ja sama mogę wiele nauczyć się od moich podopiecznych, obserwując ich.
Aż mam ciarki ze wzruszenia po tej historii, bo mnie także dotknął problem łysienia plackowatego. Proszę o jeszcze jakiś przykład.
Na uwagę zasługuje także moja pacjentka, która wydawała się bardzo trudnym przypadkiem, a jednocześnie przyczyny okazały się bardzo proste, ponieważ borykała się z nadmiernym wypadaniem włosów, którego nie udało się wielu specjalistom zatrzymać. Dla mnie bardzo ważny jest wywiad, bo już podczas niego jesteśmy w stanie wiele wywnioskować i poukładać sobie dany przypadek jak puzzelki, a jednocześnie poszukać tych brakujących czy niepasujących. Moja pacjentka poza utratą włosów borykała się z zanikiem miesiączek, ciągłym zmęczeniem i dość silnym stresem, miała także podejrzenie problemu zespołu policystycznych jajników. W wywiadzie kluczowymi aspektami okazało się u niej niedojadanie, czyli brak czasu na posiłki, mimo że były one zdrowe, pacjentka pomijała śniadania z racji porannego pośpiechu, w pracy nie miała czasu zjeść w związku z natłokiem obowiązków, dlatego w ciągu dnia zdarzały jej się tylko małe przekąski. Do tego po pracy wieczorem chodziła do siłowni i uprawiała intensywne treningi. Wywnioskowałam po analizie dzienniczka, że z racji niedojadania jest w ciągłym deficycie kalorycznym, który potęgowała jeszcze nieadekwatną do jej możliwości intensywnością treningów, czyli nie dostarczała organizmowi odpowiedniej ilości składników odżywczych, stąd nie dostarczała także składników budulcowych dla włosów. Ponadto oprócz stresu emocjonalnego, który towarzyszył jej na co dzień, potęgowała napięcie w godzinach wieczornych aktywnością fizyczną, która także jest „stresorem” dla organizmu. Po wprowadzeniu zmian w diecie i aktywności fizycznej oraz uzupełnieniu niedoborów okazało się, że włosy przestały wypadać, pojawił się odrost nowych i wróciła energia oraz regularne miesiączki. Oczywiście potrzebowałyśmy ponad pół roku, zanim organizm osiągnął homeostazę i zareagował na wprowadzoną terapię. To pokazuje, jak czasami daleko szukamy, nie opiekując przy tym sobą od podstaw, dlatego myślę, że to dość ciekawy przypadek.
W literaturze mamy jeszcze niewiele doniesień na temat tego, jakoby infekcje miały łączyć się z łysieniem plackowatym, dlatego tak ważne jest zaopiekowanie się organizmem całościowo.
Bardzo ciekawy i pouczający. A jakiś przykład mężczyzny?
Panowie odnoszą liczne sukcesy w terapiach i naprawdę świetnie się z nimi pracuje. Dlatego też trzecim ciekawym przypadkiem, którym chciałabym się podzielić, jest właśnie mężczyzna, którego także dotknął problem łysienia plackowatego. W wywiadzie doszłam do tego, że pojawiły się u niego dolegliwości żołądkowo-jelitowe po powrocie z podróży z krajów tropikalnych i jednocześnie miał miejsce epizod łysienia plackowatego na potylicy. Po przeprowadzeniu szerokiej diagnostyki okazało się, że pan zaraził się glistą ludzką oraz cierpiał na infekcję Helicobacter pylori. Po przeleczeniu i wdrożeniu odpowiedniej terapii i uzupełnieniu niedoborów włosy zaczęły odrastać, problem łysienia całkowicie ustąpił. W literaturze mamy jeszcze niewiele doniesień na temat tego, jakoby infekcje miały łączyć się z łysieniem plackowatym, dlatego tak ważne jest zaopiekowanie się organizmem całościowo.
Jaka jest przyszłość trychologii XXI wieku, z jakimi dziedzinami wiedzy jest jej szczególnie po drodze?
Trychologia cały czas dynamicznie się rozwija, stąd potrzeba ciągłego kształcenia się i poszerzania wiedzy w tym kierunku. Myślę, że szczególnie jej po drodze z dietetyką kliniczną, dermatologią, endokrynologią, a także fizjoterapią.
I to ostatnie, myślę, jest bardzo ciekawe, bo o ile endokrynologia, dermatologia i dietetyka nikogo już nie zaskakują, o tyle fizjoterapia, prawdopodobnie, owszem. A wynika to między innymi z problemów napięć, zwłaszcza tych w obrębie skóry głowy, a właściwie czepca ścięgnistego. Rozluźnianie napięć powoduje lepsze ukrwienie, a co za tym idzie – dotlenienie i odżywienie mieszków włosowych, co w konsekwencji przekłada się na lepszy porost włosów.
Na pewno trychologia rozwija się także prężnie w kierunku opieki po zabiegach przeszczepu włosów, na które również decyduje się coraz więcej osób. Ponieważ jest to dziedzina interdyscyplinarna, warto współpracować z wieloma specjalistami z różnych dziedzin.
Co powinien więc wiedzieć dobry trycholog, na co stawiać, jak się pozycjonować? Według wąskiej specjalizacji czy raczej być wszechstronnym „trychologiem renesansu”?
Uważam, że dobry specjalista z zakresu trychologii powinien ciągle się rozwijać i dokształcać. Podstawą jest także branie udziału w kongresach i konferencjach branżowych, na których omawiane są aktualne doniesienia, a także nowinki z zakresu trychologii. Uważam, że w tej branży każdy specjalista znajdzie przestrzeń dla siebie, niezależnie od tego, czy chce być osobą wszechstronną, czy pracować w wąskiej specjalizacji.
Myślę, że wszechstronność jest na pewno bardzo ważna, bo nigdy nie wiemy, z jakim problem trafi pacjent do gabinetu, a mało tego – bardzo często problemy się na siebie nakładają i to jest coraz częstsze zjawisko, dlatego nawet mimo decyzji o wąskiej specjalizacji warto być także wszechstronnym.
Na pewno na rynku brakuje specjalistów, którzy potrafią pracować z dziećmi i młodzieżą, a jak wiadomo – jest to dość specyficzny profil klienta trychologicznego, który wymaga szczególnej opieki i odpowiedniego podejścia. Do dzieci trzeba umieć trafić, nie wystarczy mieć tylko odpowiedni zasób wiedzy. Ponadto pracując z dziećmi, często trzeba umiejętnie edukować dorosłych, którzy będą nadzorować terapię domową.
Trychologia jest niesamowicie ciekawą dziedziną, która pokazuje, że organizm to sieć naczyń połączonych, a wiele z tych połączeń jest jeszcze nieodkrytych, stąd na pewno wiele ciekawych doniesień przed nami.
Rozmawiała Agnieszka Keller
Chcesz wiedzieć więcej?Zaprenumeruj lub wykup dostępONLINE
LNE kupisz również w Empiku i salonach prasowych
SPRAWDŹ